czwartek, 12 maja 2016

Metoda na Gloda!



Dziś u mnie zawitał specjalny Gość. Bardzo głodny.

Nie ukrywam- trochę bałam się podłączyć go do telefonu- wszak słynie z bycia wciąż głodnym- więc nie byłam pewna, czy Jego zadaniem nie będzie podbieranie mojej komórkowej energii.

Na szczęście potrafi się Gość zachować- dzieli się swoją pozytywną energią wraz z innymi!
No, może nie do końca jest z tego zadowolony na zdjęciu.

Swoją drogą- nagroda na lato- rewelacyjna!!!
Dzięki Danio :)





Zapraszam również do zaglądaniu na mojego facebooke'a oraz instagrama !

piątek, 22 kwietnia 2016

Nowa pomidorowa

Nie lubiłam pomidorowej. Trauma mojego dzieciństwa.
Stołówka, którą niby lubiłam, ale ten rozgotowany makaron w niej? nieeeee.....

I tak tez przez wiele lat pomidorowej u mnie w domu nie było. Mama miała pracę utrudnioną, bo co zrobić z niedzielnym rosołem? Problem mamy ten do dziś, chociaż akurat w tym wypadku rosół zjadamy, a resztę po prostu redukujemy w małe kostki rosołowe i mrozimy.

Ale pomidorową zaczęłam jeść.
A właściwie krem.
Zapach jest obłędny, a smak...sami oceńcie. Ja lepszej nie jadłam. A do zupy potrzebujemy:



600ml bulionu (najlepiej prawdziwy, z kury, bądź warzyw. Ale ostatecznie kostka rosołowa też będzie ok)
3 puszki pomidorów ŁOWICZ
6 wędzonych śliwek- kroimy jena ćwiartki
seler naciowy 4 łodygi
3 marchewki
natka pietruszki
główka czosnku
dwie cebule
makaron-wg uznania





Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 220-250 stopni. 
Główkę czosnku przekrawamy na pół, cebulę kroimy na ćwiartki, i  kładziemy na blaszkę. Skrapiamy oliwą z oliwek i posypujemy solą gruboziarnistą.
Wrzucamy nasze warzywa na ok pół godziny do piekarnika, aż zaczną się karmelizować, lub potocznie mówić, delikatnie przypalać.

W między czasie, zabieramy się za przygotowanie reszty warzyw. Najpierw marchewkę kroimy w plastry. Dosyć cienkie. wrzucamy na rozgrzaną oliwę i smażymy ok. 3 minut, aż będzie rumiana. Seler naciowy obieramy z włókien i również kroimy dosyć cienko- w półksiężyce również podsmażamy. 

Wszystkie warzywa wrzucamy do wspólnego rondelka. Zalewamy bulionem do którego dodajemy pomidory z ŁOWICZ oraz suszone śliwki. Gotujemy wszystko pół godziny, aż warzywa będą miękkie.
Zupę przed podaniem blendujemy. 

Jeśli chodzi o podanie- są gusta i guściki. Ja uwielbiam jeść zupę i zagryzać ją łodygą selera (taki chrupiący kontrast).
Dzieci jednak, bez makaronu zupy nie zjedzą, plus makaron musi być literkowy, z imieniem ułożonym na łyżce.
Mąż zupę zje, ale jeśli nie znajdzie w niej mięsa, nie liczy się do listy spożytych przez niego posiłków.

A dla mnie najważniejsze jest to, że zupa pęka w szwach od warzyw. Zauważcie, że nie ma w niej prawie wcale przypraw! Samo zdrowie!


Pomidorowa? Inaczej! Tak się teraz robi samo najlepsze!

środa, 20 kwietnia 2016

Kto nie ma szczęścia w kartach- ten ma szczęście w miłości

Czy jakoś tak...


przez dłuższy czas była tutaj susza. Nic nie wygrywałam- mimo wysłania wieeeelu zgłoszeń. Dziś , jak w mydlanej bańce wszystko pękło! No i są! Wieeeele informacji o nagrodach, które... mnie nie cieszą.
Stało sie ostatnio tak, że zakończy się mój związek. Ot tak, po prostu. I wszystkie- podkreślam wszystkie nagrody były właśnie z Nim powiązane. Albo dla niego, albo na wyjazd z nim, albo wygrane naszą wspólną historią.
On odszedł, nagrody zostaną- i to całkiem fajne nagrody!
A w nich:
-Powerbank od Danio
-Czteropak Somersby
-Czteropak Pilsner Urquell
-3 młynki do pieprzu od KAMIS
-książka
No cóż.. sama nawarzyłam, to teraz muszę to piwo wypić :)
W sumie chyba powinnam zagrać w Lotto przy takim szczęściu...

Oby kolejne były już tylko szczęśliwsze!

czwartek, 7 kwietnia 2016

W życiu nie ma nic za darmo?

Życie nauczyło mnie jednego. Raczej za darmo nic się nie dostanie- a jeśli już, płaci się za to później podwójną cenę. Są też wyznawcy tezy, iż za darmo można jedynie w ryj dostać.

Tak już ten świat urządzony, wszystko bierze tylko dla siebie, dzielenie się jest trudne- a co już mówić o oddawaniu. Oddawaniu rzeczy materialnych- ale i części siebie.

Cofnijmy się do czasów szkoły podstawowej.
Wtedy po woli zaczynaliśmy sami decydować o naszych małych własnościach. Na ten przykład paczce chipsów. Miałam koleżankę, która co przerwę właściwie siedziała i je jadła. Właściwie wpieprzała bardziej obrazuje tę czynność. No i siedziała i jadła, ale też częstowała. Nie żałowała, miała do nich swobodny dostęp. Nawet oddanie jednej paczki nie było dla niej wielką stratą. Zabierała ze środka jedynie pokemona (taka moda wtedy była) resztę oddawała. Była też druga koleżanka, która właściwie nigdy nic nie kupowała w sklepiku szkolnym. Może to brak kasy, może przekonania rodziców do nie zdrowej żywności.

W każdym razie patrząc na te obie koleżanki wyobraźmy sobie, że każda z nich ma małą paczkę owych chipsów (czy w ogóle są jeszcze takie małe chipsy?!). Podchodzi do nich kolega, z wielgachną dłonią. Kolegę wypada poczęstować, wiemy, że jest głodny (trochę słaby przykład jak na głód, ale brniemy dalej). Koleżanka Pierwsza bez problemu oddaje całą paczkę. Może jej to na zdrowie nawet wyjdzie. A Koleżanka druga? Odda pół.

Oczywiście w oczach podlatka podstawówkowego koleżanka Pierwsza będzie Aniołem- wszak oddała mu całą paczkę. Ale to była jedna z wielu paczek z racji żywieniowej tej dziewczyny. Druga, mimo, że to dla niej luksus- oddała połowę paczki.

Czasem nie sama objętość, czy rozmach znaczy o sile gestu.

Ot, takie przemyślenia- warto się dzielić i te dzielenia doceniać.

Dlaczego o tym piszę? Pewnie dlatego, ze jestem kobietą a kobiety przecież od tego są, żeby siedzieć i rozmyślać.
Ale skończyły mi się ostatnio soczewki. Do pierwszego kawał drogi, w sobotę premiera w teatrze, chciałoby się wyglądać. Zaglądam ponownie do portfela- dalej pustki.

I na maila dostaję, jedną z wielu, ofertę wzięcia udziału w konkursie. Nawet nie konkursie. Niby wypełnię jedynie formularz a wtedy dostanę soczewki na próbę.
Regulamin przeczytany? Gdzie haczyk?
Nie odkryłam.
Ale soczewki mam już w ręku :)



https://za-kontaktowani.pl/web/zakochajsiedailies/nosze



Zapraszam również do zaglądaniu na mojego facebooke'a oraz instagrama !

wtorek, 5 kwietnia 2016

Dzień dobry!

Długo mnie nie było. Zdrowie niestety płata figle, Ale bardzo często dostawałam super paczki- które umilały mi ten niemiły dla mnie czas :)

A w tym czasie otrzymałam:
-starter od PLUSA
(prawdę powiedziawszy nie sądziłam, że w ogóle dostanę, wydawało mi się to aż nie możliwe, że za darmo...starter?)

Próbki od Everyday Me.- Widzieliście reklamę Head & Shoulders? Zawsze mi się podobało przykładanie tego czarnego paseczka do głowy w celach testowych! Szkoda, że są tylko dwa- ale marzenie już i tak mam spełnione i zaliczone :)
Do tego mama otrzymała płyn FAIRY- idealnie w czas, ponieważ właśnie nam się w domu skończył i od tygodnia nikt nie może się wybrać po jego zakup.



 No i chyba najbardziej wyczekana- bo chyba od stycznia- rękawica z konkursu Belriso. Oj ciężko było trafić w gusta jurorów, ale na szczęście się udało! Tę rękawicę podaruję bliskiej mi osobie- niech ma! Bo wciąż parzy sobie ręce

I to już koniec. Nie ma już nic. Jesteśmy wolni...
Trochę mi smutno. W między czasie nic nie wygrałam. A wiecie jak jest- wygrywanie i czekanie na nagrodę jest wspaniałym uczuciem. Mam nadzieję, że uda mi się wejść ponownie w rytm i.... będę mogła dzielić się kolejnymi konkursowymi wygranymi :)

DO ZOBACZENIA!


Zapraszam również do zaglądaniu na mojego facebooke'a oraz instagrama !

poniedziałek, 21 marca 2016

Najgorszy dzień w roku: PONIEDZIAŁEK

Tak sobie jechałam dziś do pracy i sobie myślałam, że nie długo już nie będę miała na co czekać. Że czekam jeszcze na dwie paczuszki (Belriso i RMF) i koniec mojego konkursowego życia i napięcia pt. "kiedy ta paczka wreszcie przyjdzie".
Po takich rannych przemyśleniach dojeżdżam do pracy. I czeka na mnie mail z gratulacjami od hunt-fish.eu.


Co prawda, po cichu liczyłam na wygrane spodnie, które mogłabym podarować chłopakowi który ubóstwia tę firmę, ale prawdę powiedziawszy w loteriach moje szczęście nie pozwala na zdobycie najdrobniejszej nagrody pocieszenia- więc to była na prawdę przemiła niespodzianka.
Mamy dopiero 7.30 rano... co przyniesie dzień? Co przyniesie tydzień?
Oby same miłe niespodzianki! :)


Zapraszam również do zaglądaniu na mojego facebooke'a oraz instagrama !


czwartek, 17 marca 2016

Amica zwariowała

To jedyny możliwy nagłówek jaki można w tej sytuacji nadać.

Bo jak inaczej napisać o całej Amicowej akcji?
Jest 8. marca. Ola siedzi i choruje, właściwie ledwo żyje jest najlepszym tego określeniem.

Pojawia się informacja, że w dzień kobiet pierwsze 5000 pań dostanie blender.

Ściema, pomyślała chyba każda z nas.
Ale, że kobieta to istota naiwna, formularz zgłoszeniowy należy wypełnić.

Czytam regulamin, gdzie jest haczyk?

Dzień później przyszedł mail, a następnie SMS, że blender w drodze.

Wciąż nie wierzę.

Przyszedł.

Uwierzyłam.



Amico, po prostu, dziękuję.